Czytam kolejny nr „Tygodnika Solidarność” a w nim artykuł pt „Bez wartości nie ma Solidarności”.
Debata odbyła się w gmachu Instytutu Teologicznego w Bielsku-Białej. Jej celem było zainicjowanie wewnątrzzwiązkowej dyskusji o tożsamości naszego związku.
Fragment referatu dr Tomasza Wójcika z Politechniki Wrocławskiej :
„… Tymczasem ze swej natury związki są wspólnotą, której żywą cząstką mają być ich członkowie. Jesli nie potrafię tej wspólnocie poświęcić nic więcej poza składką, to jakim prawem oczekuję od niej czegokolwiek ? ”
Fragment referatu Kazimierza Grajcarka , szefa SGiE :
„… za rzadko i nijako wstydliwie przypomina się o chrześcijańskich korzeniach Solidarności. Trzeba to ludziom uświadomić. Uczestniczyłem w mnóstwie szkoleń, ale nigdy nie usłyszałem, że po pierwsze mam prawo – własnie prawo – przynależności do związku zawodowego., a po drugie , że jeśli korzystamy z tego prawa, a jesteśmy chrześcijanami , to musimy z tego prawa korzystać po chrześcijańsku. To odróżnia Solidarność od innych związków zawodowych, ale my o tym nie chcemy mówić. Wstydzimy się tego, że mamy chrześcijańskie korzenie. Gdzieś tam wiemy o tym, ale naszym grzechem jest, że tę wiedzę zatrzymujemy tylko dla siebie… „.
Gdybyśmy tę wiedzę (o chrześcijańskich korzeniach)zatrzymywali tylko dla siebie, to i tak nie byłoby tak źle. A ponieważ jest inaczej (gorzej) to znaczy, że nasz światopogląd uległ zmianie (na trwałe). Podobne przypadki zachodzące np. w przyrodzie nazywamy degradacją środowiska…