66 lat temu, 28 sierpnia 1946 r., o godz. 6.15 w gdańskim więzieniu przy ul. Kurkowej komunistyczni oprawcy zamordowali siedemnastoletnią sanitariuszkę 5. Brygady Wileńskiej AK Danutę Siedzikównę ps. Inka. Wraz z nią śmierć poniósł oficer wileńskiej AK ppor. Feliks Selmanowicz ps. Zagończyk. Umierali z okrzykiem „Jeszcze Polska nie zginęła!” i „Niech żyje major »Łupaszko«!”. „Inka” i „Zagończyk” zostali zabici strzałem w głowę przez dowódcę plutonu egzekucyjnego, ppor. Franciszka Sawickiego, ponieważ strzały z 10 pepesz jedynie drasnęły dziewczynę i poraniły jej towarzysza niedoli, mimo że żołnierze strzelali z odległości trzech kroków. Do dziś rodzinom nie udało się odnaleźć miejsca ich pochówku. Wyrok śmierci był komunistyczną zbrodnią sądową, a zarazem aktem zemsty i bezradności UB wobec niemożności rozbicia oddziałów mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”.
Danuta Siedzikówna urodziła się 3 września 1928 r. we wsi Głuszczewina k. Narewki w pow. Bielsk Podlaski. Była drugą córką leśnika Wacława Siedzika i Eugenii z Tymińskich. W rodzinie żywe były polskie tradycje patriotyczne. Ojciec w 1913 r. podczas studiów w Petersburgu został aresztowany przez władze carskie za udział w tajnej polskiej organizacji młodzieżowej i zesłany w głąb Rosji, skąd do Polski wrócił dopiero w 1926 r. Babcia Helena Tymińska spokrewniona była z rodziną Orzeszków i znała dobrze Elizę Orzeszkową. Świadomość rodzinnej przeszłości wywarła duży wpływ na ukształtowanie osobowości i postawy przyszłej sanitariuszki. Do wojny rodzina Siedzików mieszkała w leśniczówce Olchówka pod Narewką, gdzie pracował ojciec. Danuta miała dwoje rodzeństwa – młodszą o trzy lata siostrę Irenę i o rok starszą Wiesławę. Do 1939 r. uczyła się w szkole powszechnej w Olchówce, później w szkole sióstr salezjanek w Różanym Stoku pod Grodnem. Dalszą naukę przerwała jej wojna.
13-latka w konspiracji
We wrześniu 1939 r. na mocy paktu Ribbentrop–Mołotow tereny rodzinne Danuty zostały zajęte przez Armię Czerwoną i znalazły się pod okupacją sowiecką. Wacława Siedzika, podobnie jak wielu polskich leśników, w 1940 r. aresztowało NKWD. Wywieziony został do kopalni złota na Syberii. W czerwcu 1941 r. po wybuchu wojny pomiędzy Związkiem Sowieckim i III Rzeszą zwolniono go z obozu i wraz z armią gen. Andersa znalazł się na terenie Iranu. Tam, w Teheranie, sprawował funkcję komendanta obozu dla polskich uchodźców cywilnych. Na skutek ciężkich przeżyć oraz z powodu słabego zdrowia nadwątlonego dwukrotnym zesłaniem zmarł w Iranie. Jego grób znajduje się na cmentarzu polskim w Teheranie. Po aresztowaniu ojca reszta rodziny zamieszkała w niedalekiej Narewce, tutaj też zastał ją wybuch wojny niemiecko-sowieckiej. Matka Danuty należała do siatki terenowej AK na Podlasiu. Za udział w konspiracji została aresztowana przez Niemców w listopadzie 1942 r. i po ciężkim śledztwie zamordowana we wrześniu 1943 r. w lesie pod Białymstokiem.
Trzema osieroconymi córkami małżeństwa Siedzików zaopiekowała się babcia, matka ich ojca. Dwie starsze, Wiesława i Danuta, pomimo bardzo młodego wieku, zostały zaprzysiężone jako żołnierze Armii Krajowej. Danuta wstąpiła w szeregi konspiracji w grudniu 1943 r. i stała się żołnierzem AK ośrodka Hajnówka-Białowieża. Praca konspiracyjna w tym ośrodku prowadzona była w bardzo trudnych warunkach. Śmiertelne zagrożenie stanowili tu nie tylko Niemcy, ale też współpracujący z nimi „aktywiści” białoruscy (którzy zadenuncjowali gestapo wielu polskich niepodległościowców) oraz uczestnicy komunistycznych „jaczejek”, związanych z wrogą wobec Polski i Polaków partyzantką sowiecką. Danuta Siedzikówna początkowo pełniła funkcję łączniczki na terenie swojego macierzystego ośrodka. Przeszła ogólne przeszkolenie wojskowe, a także ukończyła kursy sanitarne. Do połowy 1945 r. mieszkała w Narewce i pracowała jako urzędniczka w miejscowym nadleśnictwie.
W lipcu 1944 r. na teren powiatu Bielsk Podlaski po raz drugi wkroczyła nadciągająca ze wschodu Armia Sowiecka. Biorące udział w akcji „Burza” oddziały AK, atakujące wycofujących się Niemców, były po ujawnieniu się wobec władz sowieckich rozbrajane, a ich żołnierze wywożeni do obozów w głębi ZSRS. 6 czerwca 1945 r. za współpracę z niepodległościowym podziemiem razem ze wszystkimi pracownikami nadleśnictwa zatrzymano również Danutę. W czasie transportu do siedziby UBP w Białymstoku została wraz z grupą uwięzionych odbita przez patrol 5. Brygady Wileńskiej AK (podległej w tym czasie Komendzie Okręgu AK Białystok), dowodzony przez Stanisława Wołoncieja „Konusa”. Pod opieką Wacława Beynara „Orszaka” uwolnieni dotarli do miejscowości Śpieszyn – miejsca postoju Brygady dowodzonej przez mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszkę”. W oddziale rozpoczęła służbę sanitariuszki pod pseudonimem „Inka”. Walczyła w szwadronach por. Jana Mazura „Piasta”, a następnie por. Mariana Plucińskiego „Mścisława”. We wrześniu 1945 r., po rozwiązaniu Brygady na okres zimowy, wyjechała do Olsztyna.
Pomagała nawet milicjantom
W styczniu 1946 r., po wznowieniu działalności Brygady (podporządkowanej już w tym okresie Eksterytorialnemu Okręgowi Wileńskiemu AK), „Inka” podjęła służbę w szwadronie ppor. Zdzisława Badochy „Żelaznego”, w którym również pełniła funkcję sanitariuszki. Wykonywała też zadania łączniczki i kurierki, wyjeżdżając na odległe nieraz punkty kontaktowe. Cieszyła się dużym zaufaniem dowódców, a także uznaniem i przyjaźnią kolegów. Tak wspominał „Inkę” sierż. Olgierd Christa „Leszek”, jeden z jej ówczesnych przełożonych: „Była bardzo lubiana za swoją skromność, a jednocześnie hart i pogodę ducha. Znosiła trudy z równą chłopcom, a niekiedy bardziej zadziwiającą wytrzymałością, szczególnie psychiczną. Raz tylko prosiła w czasie powrotu znad Wisły, by ktoś przejął jedną z jej ciężkich toreb. Maszerowaliśmy prawie półbiegiem ze względu na odległe miejsce postoju, a ją właśnie gnębił brak formy”. Uczestniczyła jako sanitariuszka w walkach szwadronu z grupami operacyjnymi UB, MO i KBW. Warto wspomnieć, że podczas akcji bojowych udzielała pomocy sanitarnej nie tylko rannym partyzantom, ale również, na co istnieją liczne zeznania świadków, poszkodowanym w walce milicjantom.
Podczas jednej z potyczek z funkcjonariuszami UB w czerwcu 1946 r. został ranny ppor. „Żelazny”. Pozostawiony na konspiracyjnej kwaterze w Czerninie poległ 26 czerwca 1946 r., osaczony przez komunistyczną grupę operacyjną. Sierż. Olgierd Christa „Leszek”, okresowo dowodzący szwadronem, który „odskoczył” w Bory Tucholskie, nie wiedząc o śmierci „Żelaznego”, wysłał „Inkę” 13 lipca 1946 r. do Gdańska z zadaniem nawiązania kontaktu z Badochą, a także zakupu niezbędnych lekarstw i środków medycznych.
Niestety, „Leszek” nie wiedział, że jedna z cieszących się dużym zaufaniem dowództwa łączniczek – Regina Żylińska-Mordas ps. Regina, podjęła współpracę z UB i wydała szereg punktów kontaktowych 5. Brygady Wileńskiej. „Inka” została aresztowana w Gdańsku rankiem 20 lipca 1946 r. Przeszła bardzo ciężkie i brutalne śledztwo prowadzone w Wojewódzkim Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego w Gdańsku. Krzysztof Wójcik w artykule poświęconym „Ince” pisał: „Dokładnie nie wiadomo, jak dziewczyna była traktowana podczas śledztwa. Do dziś zachowały się tylko relacje pośrednie. Strażniczka o imieniu Sabina mówiła, że »Inka« była bita i poniżana podczas śledztwa […]. Potem miał się odbyć pokazowy proces. Jeszcze przed wydaniem wyroku wiedzieliśmy, że będzie rozstrzelana – mówi były pracownik więzienia przy Kurkowej. – Władza ludowa nie miała pobłażania dla bandytów od „Łupaszki”.
„Powiedzcie babci…”
Po bestialskim śledztwie 3 sierpnia 1946 r. Wojskowy Sąd Rejonowy w Gdańsku skazał ją na śmierć. „Inka” nie uległa namowom obrońcy z urzędu i nie podpisała prośby o ułaskawienie. Pismo zredagowane w pierwszej osobie („Ja, Danuta Siedzikówna…”) podpisał jej obrońca podkreślając, iż jest ona sierotą, matka zginęła z rąk Niemców, ojciec zaś zaginął wywieziony na Wschód. Skład sędziowski zaopiniował prośbę negatywnie. Nie miała ona i tak żadnego znaczenia, nikt nie zamierzał traktować jej poważnie – wyrok wykonano, zanim do Gdańska dotarła odmowna odpowiedź Bieruta. Okoliczność, że w dniu wydania wyroku śmierci, jak i w dniu jego wykonania „Inka” nie miała ukończonych 18 lat, w ogóle nie została wzięta pod uwagę.
W grypsie do sióstr Mikołajewskich z Gdańska, krótko przed śmiercią, napisała: „Jest mi smutno, że muszę umierać. Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się, jak trzeba”.
Danuta Siedzikówna „Inka” i ppor. Feliks Selmanowicz „Zagończyk” zostali rozstrzelani rankiem 28 sierpnia 1946 r. Dwójka skazańców do końca zachowała postawę godną żołnierzy Armii Krajowej. Miejsce pochówku „Inki” i „Zagończyka” do dziś pozostaje nieznane.
10 czerwca 1991 r. wyrokiem Sądu Okręgowego w Gdańsku Danuta Siedzikówna została zrehabilitowana. 11 listopada 2006 r. Prezydent RP Lech Kaczyński odznaczył ją pośmiertnie Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski Polonia Restituta.
Z tej kategorii
W obronie ZCH Police
19.11.2024 Wieczór w teatrze
20.11.2024 Pikieta w obronie ZCH Police