25 kwietnia 2024

NSZZ Solidarność Enea Szczecin

Z Tygodnika Solidarność

Antypolskie fałszerstwa
   

 

– W Niemczech panuje przekonanie, że Polacy są antysemitami i zrobienie z żołnierzy Armii Krajowej ludzi, którzy antysemityzm wyssali z mlekiem matki, utrwala stereotyp lansowany od 20–30 lat – mówi o filmie „Nasze matki, nasi ojcowie” prof. Bogdan Musiał, historyk, w rozmowie z Krzysztofem Świątkiem. Zygmunta Baumana zaś nazywa stalinowskim zbrodniarzem.

 

– Niemiecka telewizja ZDF i polska TVP wyemitowały serial „Nasze matki, nasi ojcowie” ukazujący szlachetnych, młodych Niemców, którzy ruszają w ’41 roku ratować naród i bandy antysemitów z AK chcące „potopić Żydów jak koty”. Pan miał być historycznym konsultantem filmu.
– Kiedy się do mnie zgłoszono, pierwszy i trzeci odcinek już były gotowe. Kierownictwo ZDF oczekiwało, by równolegle do serialu przygotowano film dokumentalny. Poproszono mnie o konsultację tego dokumentu. Powiedzieli, bym zobaczył przy okazji serial, aby zorientować się w tematyce. Doznałem szoku. Zobaczyłem film aroganckich dyletantów, którzy nie mają pojęcia nie tylko o wydarzeniach na wschód od Niemiec, ale nawet o geografii i ludności tych terenów. Film zawiera fałszywe, oszczercze zarzuty. Nigdy nie doszło np. do sytuacji, by AK zdobyła jakiś pociąg przewożący Żydów i zostawiła ich na pastwę Niemców.
– Jak zareagowali twórcy filmu?
– Odpowiedzieli, że nie mogą zmienić już całości, ale… poprawią błędnie użyte nazwy miejscowości. W Niemczech panuje przekonanie, że Polacy są antysemitami i zrobienie z żołnierzy Armii Krajowej ludzi, którzy antysemityzm wyssali z mlekiem matki, utrwala stereotyp lansowany od 20–30 lat. Mówi się pięknie o polsko-niemieckim pojednaniu, ale to powierzchnia, blichtr. W rzeczywistości Pol-
nische Wirtschaft (stereotyp oznaczający polską niegospodarność – dop. red.) zmieniono w polski antysemityzm. Obserwowałem to już w latach 90. Ten proces wiązał się z przewartościowaniem niemieckiej polityki historycznej. Nie jest tak, że dziś w Berlinie czy Bonn znajduje się centrum decyzyjne, gdzie zastanawiają się, jak by tych Polaków oczernić. Po prostu obowiązują pewne zasady w niemieckiej polityce historycznej. W latach 90. doszli do przekonania – akurat w tym wypadku słusznego – że nie można non stop karmić młodzieży niemieckiej negatywnym przekazem odwołującym się do ciemnych kart zbrodni z okresu wojny, że trudno budować naród wyłącznie w oparciu o taki przekaz.
– Tylko czy odpowiedzią może być, jak mówi dr Piotr Gontarczyk, podzielenie się odpowiedzialnością za własne winy?
– To nie jest nic nowego. Głoszą, że Holocaustu dokonali naziści i przy tym im pomagano. Rzeczywiście, Niemcy wyszukiwali ze społeczeństwa polskiego jednostki naprawdę zbrodnicze i ci ludzie mordowali potem i Polaków, i Żydów. Ale za to są odpowiedzialni Niemcy, a nie społeczeństwo polskie, bo nie miało możliwości temu zapobiec. Jest diametralna różnica między stosunkowo liberalną niemiecką okupacją w państwach zachodnich, a okupacją Polski. Proszę sobie wyobrazić, że w Danii były wolne wybory! Jak się o tym dowiedziałem, myślałem, że to żart! A Dania była krajem okupowanym. W Polsce przewidywano karę śmierci dla rodziny nie tylko za przechowywanie Żydów, ale także za brak denuncjacji, że ktoś pomaga. Czegoś takiego nie było na Zachodzie! Francuzi sobie uroili, że są wielkimi ofiarami niemieckiej okupacji, co też nie jest prawdą, wyparli z pamięci szeroką kolaborację.
– Niemcy w tym filmie są ofiarami historii, w czasie wojny musieli robić złe rzeczy, ale czynili to z obrzydzeniem. Naziści to ufoludki, które spadły z kosmosu i nawet nie wiadomo jakiej były nacji.
– Niemcy walczyli na froncie, a mityczni naziści dokonywali zbrodni. Ale ktoś na tego Hitlera głosował, ktoś za nim szedł. Wiemy, że w historii Niemiec nie było drugiego tak popularnego polityka, który przejąłby władzę, jak Adolf Hitler i sądzę, że już nigdy nie będzie.
– Tymczasem Polacy pokazani są w sposób jednoznaczny…
– …jako urodzeni antysemici. Ten film jest wynikiem niemieckiej polityki historycznej. Ci, którzy go tworzyli, wychowali się w tym duchu, ukształtowano ich w latach 90. na podobnych publikacjach.
– Każdy odcinek serialu obejrzało po 7 mln Niemców. Czyli oni przyjmują ten obraz jako oczywisty, ta wersja przewija się w programach publicystycznych?
– Tak. Obraz Polaków antysemitów też został stworzony w ostatnich 20 latach. Ludzie na zachodzie właściwie nie wiedzą o roli AK jako ruchu oporu. Teraz otrzymają ten obrzydliwy obraz. To jest efekt takich debat jak o Jedwabnem, publikacji Jana Grossa. Za polskie i częściowo rosyjskie pieniądze zrobiono „Pokłosie” – prymitywną propagandę, która pokrywa się jak 1:1 z niemiecką polityką historyczną. I teraz Niemcy mogą powiedzieć: przecież wy o sobie robicie takie same filmy, więc tak się znowu nie mylimy. W Polsce należy przeprowadzić rachunek sumienia – jak traktujemy naszą historię, jacy nawiedzeni pseudoeksperci są lansowani i nas pouczają, jak fałszują!
– Prezes TVP broni się tak: dobrze, że Polacy serial zobaczyli i mogli wyrobić sobie zdanie, podyskutować.
– Niemcy nakręcili w roku ’40 film „Jud Süß” – to przykład obrzydliwego, prymitywnego antysemityzmu, w którym Żydzi przedstawieni są na podobieństwo szczurów. Kręcono go w Polsce, w gettach, statyści żydowscy byli autentyczni. Dlaczego tego filmu nie pokażą w Izraelu? Dlaczego o tym filmie nie chcą debatować? Jeżeli twierdzą, że debata jest ważna, podyskutujmy, dlaczego zrobiliście taki film. A może, zapytam, dalej w to wierzycie?
O fałszerstwach historycznych się nie debatuje. Można tylko dyskutować czy stała za tym serialem głupota, arogancja czy zamysł. Moim zdaniem twórcy filmu wierzą w wersję, którą pokazują, bo tak zostali ukształtowani. Jeżeli prof. Schoeps, konsultant filmu, mówi, że tak przecież było, to scenarzysta ma za sobą autorytet. A Schoeps jest kompletnym ignorantem! Uzyskał, co prawda tytuł profesora, ale nie ma pojęcia o wschodzie i polskiej historii. Ale uchodzi za autorytet, bo zajmuje się problematyką żydowską. Tylko jest ogromna różnica w problematyce Żydów niemieckich i polskich. Potem Gross dyskutuje z Schoepsem i oni się rozumieją. Ignorancja łączy się z arogancją.
– Producent filmu planuje jego dystrybucję w Ameryce…
– …prawa zakupiło już 60 krajów. Ta wersja pójdzie na cały świat.
– Jaki obraz Polaków, Niemców i Rosjan jest pożądany w ramach niemieckiej polityki historycznej?
– Zacznijmy od Rosjan. Niemcy mają kompleks antyrosyjski. Do ’39 odczuwali wobec nich pogardę i wyższość. Ale w końcu wojnę z tymi prymitywnymi bolszewikami przegrali, zgwałcono im parę milionów kobiet, obrabowano kraj, stracili 1/3 przedwojennego terytorium. Takiego wroga można nienawidzić, ale czuje się przed nim respekt. W stosunku do Polaków zawsze mieli poczucie wyższości i używali tonu pouczającego. Tak jest od wieku XIX. Jak wtedy tłumaczono, że Polacy nie mają własnego państwa? Bo nie mają zdolności państwotwórczych. A dlaczego zyskali państwo po I wojnie światowej? Wyłącznie dlatego, że Niemcy, Rosja i Austria przegrały, a Polacy podstępnie wykorzystali słabość Niemiec, odbierając ich tereny. Wedle tej propagandy Polacy sprowokowali wybuch II wojny. Do dziś ta teza nie zniknęła! „O co chodziło z tym korytarzem, Gdańskiem? Przecież on był w końcu niemiecki”. Lewicowe kręgi chętnie łykają kawałki o polskim antysemityzmie. Do nich dołączają tacy politycy jak Steinbach, która w stosunku do Polaków używa zbitki „antysemici-nacjonaliści”.
Niemiecką politykę historyczną można streścić tak: zbrodni dokonywali naziści, Niemcy są ostatnimi ofiarami Hitlera, jako społeczeństwo zostali wyzwoleni. Taka zbitka. Obozy koncentracyjne były nazistowskie, ewentualnie polskie – z przyczyn geograficznych.
– Tak się nawet „myli” prezydent Obama. Kiedy przeprasza, nie używa pojęcia „niemieckie obozy zagłady”, tylko „nazistowskie”.
– Na zachodzie mówienie o niemieckich obozach koncentracyjnych jest niepoprawne politycznie. Należy używać słowa „nazistowskie”. Nawet zwrot „narodowo-socjalistyczne” nie jest politycznie poprawny, bo zawiera słowo „socjalistyczny”, a to uraziłoby socjalistów.
– Warszawski korespondent „Die Welt” Gerhard Gnauck napisał: „Mężczyźni i kobiety z AK przyczynili się do wydobycia Niemiec z brunatnego bagna, z którego ci nie mogli uwolnić się o własnych siłach”. Głosy rozsądku po tamtej stronie Odry się odzywają?
– Trzeba pamiętać, że Gnauck to pół-Polak, pół-Niemiec, jeden z nielicznych, którzy są w stanie nas zrozumieć.
– Tylko czy jego głos przebija się w debacie publicznej w Niemczech?
– Nie. To będzie jeden z głosów, ale nie dominujący. Niemcy zresztą wyłapują z debaty te wypowiedzi, które utwierdzają ich w utrwalonym przekonaniu. I do debaty na pewno nie zaproszą mnie, tylko Adama Krzemińskiego z „Polityki”, który wie, gdzie stoją konfitury albo – jak mówimy w Niemczech – gdzie wisi kiełbasa. On poleci i będzie mówił co trzeba.
Lansuje się też prof. Franka Golczewskiego, którego dobrze znam. W tekście „AK i Żydzi” posługiwał się sfałszowanymi po ’45 roku dokumentami obciążającymi AK za rzekomy udział w Holocauście. Dokumenty celowo fałszowali staliniści w Polsce, jeden funkcjonuje na Zachodzie do dziś. A pan Golczewski wziął go na tapetę! Chodzi o rzekomy rozkaz komendanta AK dotyczący zwalczania band żydowskich w lasach. Ta prymitywna, stalinowska fałszywka często przywoływana jest w literaturze zachodniej jako dowód na to, że AK włączyło się wtedy czynnie w Holocaust. Kluczem do debaty po tym serialu powinna być odpowiedź na pytanie: czy AK jako organizacja była antysemicka? Odpowiedź: nie była i nie mogła być, bo podlegała rządowi w Londynie, a ten rząd tworzyli też obywatele polscy pochodzenia żydowskiego, którzy nie mogli wydawać rozkazów antysemickich. Jeżeli w pewnych regionach dowódcy AK np. na Kresach odmawiali przyjmowania młodych Żydów do oddziałów, działo się tak z uwagi na doświadczenia lat 1939–41. To można w pewnym sensie zrozumieć. Gdybym był dowódcą AK na tych terenach czyniłbym być może tak samo. Obawiałbym się, że jakiś były młody komsomolec wejdzie mi do oddziału, a potem przyjdą Sowieci i on mi rozłoży od środka organizację. A po drugie, na Kresach zbrojne oddziały AK zaczęły wychodzić w pole walki dopiero w ’43 roku, gdy w lasach zostało już niewielu Żydów.
– Jaka powinna być odpowiedź Polski na tego typu seriale?
– Prowadzenie własnej polityki historycznej. Wystarczy korygować te fałszerstwa. Rzeczowo. Nie chodzi o interpretację wydarzeń, tylko jasne stwierdzenie: to jest fałszerstwo i żądamy jego zweryfikowania! Niemiecka, także rosyjska, polityka historyczna jest zafałszowana i te zafałszowania są antypolskie. Wystarczy odkłamywać.
– Elementem fałszowania historii w Polsce jest także próba obrony prof. Zygmunta Baumana, agenta Informacji Wojskowej o pseudonimie „Semjon” i oficera Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, organizacji stworzonej przez wywiad sowiecki po wojnie do zwalczania polskiego podziemia niepodległościowego. W 2007 roku Bauman w wywiadzie dla „The Guardian” przekonywał, że pisał ulotki propagandowe dla żołnierzy. Co wiemy o jego zaangażowaniu?
– Dostał Krzyż Walecznych za udział w łapankach na „bandytów”, czyli żołnierzy podziemia niepodległościowego. Wiemy także, że organizował napady na członków ich rodzin. Za to otrzymał nagrodę, nie za pisanie ulotek. Był stalinowcem, a nie zagubionym lewicowym intelektualistą czytającym Marksa i chcącym naprawiać rzeczywistość. On wiedział, że przyczynia się do mordowania ludzi. To stalinowski zbrodniarz. Ci młodzi ludzie na Uniwersytecie Wrocławskim popełnili błąd. Nie powinni krzyczeć „Precz z komuną”, bo na zachodzie wielu polityków miało związki z komunizmem. Powinni wołać: „Precz ze stalinizmem! Precz ze stalinowcami”. Bo na zachodzie już nikt nie broni Stalina.
– Wtedy znaleźliby zrozumienie elit zachodu?
– Zapytano by, dlaczego tak wołają i dyskusja potoczyłaby się zupełnie inaczej.
– Prezydent Wrocławia nazwał ich nacjonalistyczną hołotą.
– I jeszcze teraz zostaną skazani! To pokazuje, że w Polsce nie ma żadnej polityki historycznej. Kiedy w 2006 roku w Polsce opublikowano dokumenty o współpracy Baumana z KBW, zamieściłem tekst we „Frankfurter Allgemeine Zeitung”. Wtedy napisały o Baumanie wszystkie ważne niemieckie gazety. W angielskim „The Gurdian” Bauman powiedział, co było niesamowite, że ścigał „polskich terrorystów”. Jak przyjechał do Niemiec, też wiedział co mówić, bo to przecież propagandysta stalinowski, więc powiedział, że ścigał antysemitów. Do dziś opluwa własne ofiary! Określał się jako socjalista. A on jako stalinowiec prześladował socjalistów!
– Minister Kudrycka w uniżony sposób przeprasza Baumana, a szef konferencji rektorów polskich uczelni uznaje protest za niedopuszczalny. Zachodnie elity są unurzane w komunizmie. Czy w Polsce jest podobnie? A może polskie elity odpowiadają na oczekiwania zachodu?
– Zachód na pewno jest wzorem i tym się kierują. Ja bym sobie życzył debaty: czy stalinowcy mają prawo wykładać na polskich uniwersytetach. Jeżeli Bauman mówi, że ścigał antysemitów czy terrorystów, to znaczy, że nie zrobił żadnego rachunku sumienia. Miejsce Baumana jest na ławie oskarżonych, a nie w panteonie polskich autorytetów.

Dodaj komentarz