27 lipca 2024

NSZZ Solidarność Enea Szczecin

Zdarzenia z Cypru otworzyły puszkę Pandory

Prof. Rybiński: Zdarzenia z Cypru otworzyły puszkę Pandory

Kryzys w strefie euro nie został zażegnany czy wyciszony, ale on nieustannie się nasila; widać to w wielu wskaźnikach. Trzeba się od tego bałaganu trzymać jak najdalej przynajmniej do czasu, aż się uspokoi – mówi prof. Rybiński.

Stefczyk.info: Panie profesorze, mamy do czynienia z niepokojącą sytuacją na Cyprze, gdzie z kont obywateli zniknęło 10 procent oszczędności. Zanim jednak przejdziemy do meritum problemu, chcielibyśmy zapytać o realność powtórzenia tej sytuacji w Polsce, na przykład po ewentualnym wstąpieniu do strefy euro.

Prof. Krzysztof Rybiński: W mojej ocenie Polska nigdy nie wstąpi do strefy euro, ponieważ nigdy nie wypełni kryteriów członkostwa. Spowoduje to potężny deficyt sektora publicznego, który ujawni się po informacjach o dziurze, jaką mamy w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych. To zresztą również efekty działań kreatywnej księgowości, jaką stosuje minister Rostowski. Dlatego w mojej opinii Polska nigdy nie będzie się musiała zastanawiać nad podobnymi problemami, bo po prostu nas te kłopoty nie dotkną.

Nawet jeśli rząd zdecydowałby się na pełną ratyfikację paktu fiskalnego?

Jeżeli okaże się, że jesteśmy masochistami, przyjmiemy postanowienia paktu i wdrożymy go w życie nawet bez wstępowania do strefy euro, to wówczas sami będziemy sobie winni. Jeśli okaże się, że Bruksela, a w zasadzie Berlin – bo to on ma dyktować polskiemu rządowi, jakie działania ma podjąć, to zacznie się robić groźne. Jak na razie niemiecka wizja ratowania Europy przed kryzysem nie służy jej za dobrze. Powtarzałem wielokrotnie, że ratyfikowanie paktu fiskalnego i wstępowanie do unii bankowej jest dla Polski niekorzystne i może dla nas oznaczać nieoczekiwane koszty. Kryzys w strefie euro nie został zażegnany czy wyciszony, ale on nieustannie się nasila; widać to w wielu wskaźnikach. Trzeba się od tego bałaganu trzymać jak najdalej przynajmniej do czasu, aż się uspokoi.

Zostawmy zatem Polskę, skoro to problem hipotetyczny i skupmy się na samym Cyprze. Kto stoi za tak drastyczną decyzją o zabraniu znacznej części oszczędności mieszkańców?

Oczywiście nie znam kulisów dyskusji w tym temacie, ale jest kilka ośrodków decyzyjnych w przypadkach podobnych wydarzeń. W mojej opinii głównym z nich jest Berlin. Bruksela stała się muppetem – pacynką, którą poruszają Niemcy, więc z pewnością Angela Merkel i wspierające ją osoby są jednym z głównych graczy w tej sytuacji. Pozostałe ośrodki to Europejski Bank Centralny i Mario Draghi, wreszcie Międzynarodowy Fundusz Walutowy. To trzy instytucje, które wspólnie opracowują kluczowe decyzje dla Europy. Przypuszczam jednak, że w tej konkretnej sprawie Cypryjczyków kluczowy głos miały Niemcy; to one są w największej mierze odpowiedzialne za działania, które w założeniach miały być antykryzysowe, a które w rzeczywistości tylko opóźniają pewne procesy, albo wręcz potęgują kryzys.

No właśnie: czy decyzja dotycząca Cypru jest racjonalna i – choćby w dłuższej perspektywie – pomoże cypryjskiej gospodarce?

Cypr jest w tej układance nieistotny, dlatego, że ta jedna decyzja nie dotyczy maleńkiego Cypru, bo kraj jest na tyle mały, że w dłuższej perspektywie jego kondycja nie odbije się na europejskiej gospodarce. Jednak ta decyzja – jeśli zostanie podtrzymana przez cypryjski parlament – złamała ważną zasadę. Do tej pory jeśli obywatel miał na koncie 100 tys. euro, to był pewny, że ich nie straci. Nagle okazuje się, że to nie kryzys zabiera pieniądze, a te rządy, które miały zabezpieczać te pieniądze. To powoduje, że wśród obywateli Portugalii, Hiszpanii czy Włoch – czyli państw, które stoją gdzieś na granicy bankructwa – zakiełkowała myśl, że scenariusz cypryjski może powtórzyć się u nich. Są wyliczenia, które pokazują, że aby ustabilizować zadłużenie Hiszpanii, trzeba byłoby pozbawić Hiszpanów ok. 60% ich oszczędności. Jeżeli ludzie zaczynają się zastanawiać, czy w któryś weekend Niemcy, MFW i EBC zaczną zabierać pieniądze z ich banków, to mieszkańcy mogą ruszyć do bankomatów, by wypłacić swoje oszczędności. Decyzja z minionego weekendu otworzyła puszkę Pandory. Po okresie uspokojenia, gdzie Mario Draghi mówił, że zrobi „wszystko, co będzie trzeba, by uratować strefę euro”, wróciliśmy do punktu wyjścia, gdzie wszystkie scenariusze są możliwe i to nie za pięć lat, ale za pięć dni. To bardzo nieprzemyślana decyzja, która może przynieść bardzo złe i daleko idące skutki.

Czy scenariusz z Cypru może powtórzyć się w innych krajach?

Wszyscy wiedzą, że sytuacja krajów, które nazywamy PIGS – czyli Portugalii, Włoch, Hiszpanii i Grecji – pogarsza się w szybkim tempie. W związku z tym nie ma możliwości, by te kraje wyszły na prostą i zaczęły spłacać swoje długi. Wręcz przeciwnie – jeśli spojrzy się na wskaźniki związane z gospodarką – to sytuacja robi się coraz gorsza. To tworzy mieszankę wybuchową. Lont jest już zapalony i choć EBC nieco go przedłużył, to bomba, prędzej czy później, wybuchnie. Weekend cypryjski uświadomił innym Europejczykom, że nie mogą być oni pewni swoich oszczędności. Podstawowe informacje z kursu ekonomii na pierwszym roku studiów docierają dziś do ludzi, którzy do tej pory nie interesowali się ekonomią.

Proszę sobie wyobrazić sytuację przykładowej rodziny w Hiszpanii, gdzie bezrobocie jest na poziomie trzydziestu procent. Jedna osoba straciła pracę, drugiej obcięto wynagrodzenie, rosną podatki i koszty utrzymania, a teraz pojawia się zagrożenie, że zabiorą 20-30 procent oszczędności, bo okaże się, że nie ma innej możliwości powstrzymania kryzysu. Taka rodzina może być w desperacji i może wykonywać nerwowe ruchy, włącznie z zabraniem swoich pieniędzy z banku. Na tym właśnie polega mechanizm otwarcia puszki Pandory. Jeszcze nie wiemy, czy do tego dojdzie za kilka miesięcy czy lat, ale tego się już nie cofnie. To wiadomość, która poszła na czołówkach wszystkich głównych gazet w Europie – że rządy zamiast chronić depozyty, to je zabierają. Nie pomoże też stwierdzenie, że Cypr jest tu wyjątkiem. Proszę sobie przypomnieć, gdy mówiono, że takim wyjątkiem kryzysu jest Grecja. Nagle okazało się, że toną inne kraje. Ludzie nie dadzą się już oszukać.

Do tej pory skutki kryzysu były do tej pory pośrednie, w formie podatków czy obostrzeń. Tymczasem na Cyprze odbywa się to całkowicie bezpośrednio. Jaka może być reakcja społeczeństwa?

Jeżeli miliony ludzi nagle zobaczą informację, że także w ich krajach jest możliwość zabrania pieniędzy z depozytów, to naturalną reakcją jest ograniczenie konsumpcji. Jeżeli jest ryzyko, że możemy mieć jeszcze niższe oszczędności niż te, które posiadamy, to naturalnym odruchem jest zaciśnięcie pasa. Jest ryzyko, że te kraje stoczą się w jeszcze głębszą recesję. Jestem przekonany, że ten mechanizm psychologiczny zadziała. To jest niedobre nie tylko dla strefy euro, ale także dla Polski, bo gorsza kondycja naszych partnerów gospodarczych może odbić się na gospodarce naszego kraju.

Trzeba też pamiętać, że w Polsce rząd robi to samo. Tylko na Cyprze, gdzie zabrano ludziom 10 procent oszczędności z kont bankowych – wbrew ich wiedzy i zgodzie – po prostu okaże się, że obywatele we wtorek mają na kontach mniej niż myśleli, że mają w piątek. Podobna operacja szykuje się w Polsce. Jeżeli zabierze się z OFE część aktywów ludzi, którzy mają kilka lat do emerytury i przeznaczy je do ZUS, który natychmiast wypłaci je „bieżącym” emerytom, to tym pierwszym osobom nie zostanie nic. Niczym nie różni się operacja przenoszenia pieniędzy z OFE do ZUS z działaniami na Cyprze. Może tylko tym, że na Cyprze z kont bankowych zabiera się dzisiejsze pieniądze, a w Polsce chodzi o aktywa, które miały być do dyspozycji za kilkanaście czy kilkadziesiąt lat. Polski rząd robi dokładnie to samo. Oczywiście Cypryjczycy w zamian za te pieniądze mają otrzymać akcje banków, a my w zamian za pieniądze z OFE dostaniemy zapisy w ZUS, który – jak powszechnie wiadomo – jest piramidą finansową, która za kilka lat po prostu runie i przestanie wypłacać pieniądze. W Polsce jest to robione w białych rękawiczkach.

Czyli musimy zakończyć naszą rozmowę bez optymistycznego akcentu?

Z optymistycznych rzeczy… kończy się zima, zaczyna się wiosna. (śmiech) Będzie można podleczyć depresję wywołaną rosnącą stagnacją i bezrobociem i wyjść na ławkę, by złapać kilka promieni słonecznych. Z tego powodu będzie może trochę łatwiej.

Dziękuję za rozmowę.

Dodaj komentarz